14 maja 2011

fiksja

Ślizgam się. Kolorowe slajdy zwijam w gładkie rulony. Połykam bańki i staram się jednocześnie łapać grip na poręczy. Tylko odpowiedni rodzaj pogody, wilgotność powietrza i secenograficznie kontynuacyjne rozmieszczenie elementów środowiska, pozwala przypomnieć sobie pewne istotne momenty, na chwilę.
W nocy deszcz perseoidów, a w dzień deszcz złych wiadomości. Mówimy o tym z kumplem wycierając pięty w trampkach na betonie. Że Świat to oblat podgryzany przez pięć miliardów myszek. Elementy. Nic nam się nie zgadza jak rządy w Belgii. Kierunek z wektorem no i rachunki za telefon. Jak dobrze, że nie mam kredytu tylko wieczny debet racz dać nam w banku. I odsetki od kary za przetrzymane książki. Lorki i Vonneguta. Ze sterty czasopism upchanej w naszych głowach na srebrnej tacy zjeżdża sensacja wiodącej prym stacji. I druga, trzecia oraz michałki. 

01 maja 2011

Hektor Lucyna

wszedłem sobie w zdanie argumentem
przejęty krasnal małe ego klaszcze
w dłonie fiknąłem kozła ofiarnie oczami
zgrywając fiksy zupełnie jak przy goleniu pindola
święty ubaw małpy w Jaipurze
b a r d z o poważne sprawy czesanie ścieżek
nie wyrzucaj bluz z kapturem tam tkwią wszystkie
myśli zza ucha ty znasz skoro kot to ty
gdy robię palcem tam i między
oczami skronie oka kąciki składają nożyce

figaro z prawem do pierwszej nocy